I znowu siedzę w torebce, no widać taki mój los. Tym razem potrzebowałam czegoś na sezon jesień/zima. Wydzióbałam z dna szafy starą, czarną torebkę w świetnym stanie. Była super, gdyby nie to, że dostałam ją sto lat temu od kogoś, kto nie miał pojęcia o tym jakie torebki lubię. Postanowiłam więc zrobić jej mały upgrade ;)
Została pocięta, odprułam za długie rączki i zmieniłam ją w poniższą. Lekko nie było. Skóra stawiała opór, a maszyna nie chciała się wyginać. Ostatecznie obyło się nawet bez stopki do skóry. Dwa dni i mam piękną, mięciutką torebkę z motywem zwierzęcym (dla niewtajemniczonych - to nie jest krowa, tylko MUSTANG ;)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz