wtorek, 4 grudnia 2012

Charity patchworks

Zdarzyło mi się wcześniej szyć coś pikowanego z łatek, więc chętnie się zgodziłam na uszycie narzuty z okazji Balu Charytatywnego. Nie przypuszczałam wtedy ile wysiłku będzie mnie to kosztować.

A zaczęło się od tego, że Rada Rodziców poprosiła uczniów naszej szkoły, żeby przynieśli po jednym, nieużywanym już ciuszku. Wszystkie 67szt. trafiły do mnie po czym poddałam je obróbce: pranie, prasowanie, krojenie, szycie, pikowanie. I to wszystko w dwa tygodnie. Jak sobie policzyłam, że na jedną narzutę wchodzi koło 380 trójkątów, to mi się w głowie zakręciło.

No, ale warto było :) Wszyscy byli zadowoleni i przyniosły niezły zysk dla naszej organizacji. Ostatecznie powstały dwa  po 90x180cm. Jeden w kolorach dziewczęcych, a drugi chłopięcych. Już za nimi tęsknię ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz